ręka o rękę, tupiąc nogami i wykrzywiając się pociesznie.
W domu zastał swego kochanego kuzynka Witusia.
Ach! jakże się ucieszył! Doprawdy po raz pierwszy chyba nie płakał i nie wyrzekał na mróz!
— Witusiu! drogi mój, kochany braciszku! — wołał, obejmując go za szyję i całując serdecznie — jakiś ty dobry, żeś przyjechał...
Wituś odwzajemniwszy mu się pocałunkami, bo szczerze też kochał Julka piecucha, jak go nazywali w rodzinie, spojrzał na okulonego w szaliki i różne ciepłe ubrania chłopaka i naraz wybuchnął nie mogącym się powstrzymać śmiechem.
— Cha! cha! cha! — śmiał się rozweselony Wituś — coś ty z siebie zrobił?
Eskimos! istny Eskimos!
A toć dziś niema nawet 10-u stopni mrozu! Cóżbyś począł, jeśliby było 40 stopni, jak w Rosji?
Wiesz? ja byłem przez parę zim na
Strona:Elwira Korotyńska - Wesoła zabawa.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.