Strona:Elwira Korotyńska - Wiernuś.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

Zabierzemy go do bryczki, a przedtem dajcie wody z manierki i kawałek wędliny, pies nie jadł nic pewnie podczas włóczęgi.
— Wiernuś! kochany Wiernuś! mówił doń poczciwy furman, wlewając weń wodę, sam bowiem nie mógł otworzyć paszczy, przyszedłeś z powrotem! biedak!
Wiernuś, po wypiciu kilku łyków wody, otworzył oczy i całą mocą uniusł się na łapy, aby liznąć pana i dobrego swego przyjaciela, furmana.
Wkrótce zjadłszy kawałek mięsa, potrafił nawet zaszczekać z radości i usadowił się z panem na bryczce, przyglądając się swemu wybawcy, jakby jeszcze nie dowierzając, że naprawdę to jego kochany pan i że on go odszukał.
Zmożony ruchem i najedzony, usnął.
Zbudził go okrzyk radosny i dwie, znane mu dobrze, miękkie jak puch rączki porwały go z bryczki.
— Ach! ty mój dobry wierny, przyjacielu, prawdziwyś Wiernuś!
Tyle się napłakałam za tobą, tyle narozpaczałam!