drasnął w tem miejscu maleństwa, wodą zimną skropiła główeczkę, wyprostowała piórka i oto ptaszyna otwarła oczki i cichutko, nieśmiało zakwiliła: Ćwir! ćwir! ćwir! otom żywa i cała, a to dzięki tej dobrej i miłej Zosieńce! Pilip! cip! cip! pilip! cip! cip!
— Ach ty słodkie, kochane stworzenie! ty mój wróbelku najmilszy! Świergocesz już, odzywasz się do mnie! Jakżem szczęśliwa!
I dobra dziewczynka dała się napić maleństwu, potem pokruszyła biszkopcik dany jej przez mamusię do podwieczorku i nakarmiła ptaszątko.
Delikatnie, bardzo pomalutku dziobnął wróbelek w rączkę Zosieńki, jakby całując ją na podziękowanie...
Aż podskoczyła z radości, że tak jej ptaszeczek podziękował i tańczyć z nim w rączce i śpiewać poczęła:
— „W gniazdecżku wielki powstał gwar,
Na bal się zbiegło kilka par,
Pilip cip cip, pilip cip cip!
Na bal się zbiegło kilka par!...”
— | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — | — |