Kura, kogut, kaczor, gęsior, indyk i lis, biegły co sił starczyło do celu. A lis niecnota obmyślił sobie sposób skorzystania z niemądrych ptaków, które wierzyły w to, że niebo spada na kurze głowy i z tą wieścią biegły do króla.
— A to sobie użyję! — myślał zdrajca i oblizał się patrząc na idące z nim, darzące go zaufaniem, tłuste ptactwo.
Kiedy wszyscy weszli wgłąb lasu, rzekł:
— Mamy jeszcze przed sobą bardzo daleką drogę. Kurka jest już zmęczona, kogucikowi pobladł grzebień ze znużenia, gęsior i kaczor ledwie się wloką, a indykowi ogon osuwa się ku ziemi. Trzeba skrócić drogę, gdyż nie dojdziemy dziś do pałacu, a cóż na to powie nasza rodzina?
Każde z nas zostawiło w domu maleństwa...
— Ach! moje ukochane pisklątka! — zagdakała żałośnie Czubatka.
— Moje małe kaczątka i chora żona! — zakwakał kaczor.
Strona:Elwira Korotyńska - Wyprawa do królewskiego pałacu.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 —