Strona:Elwira Korotyńska - Wyprawa do królewskiego pałacu.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

pał go tak zręcznie za głowę, że nie wydawszy jęku padł bez życia.
To samo stało się z kaczorem i gęsiorem. Żadne z nich nie zdążyło dać znać krzykiem o niebezpieczeństwie.
Przyszła kolej na koguta. Ten był stary i kości miał twarde.
Lis zmuszony był dwa razy łapać go za szyję, żeby módz odgryźć mu głowę. Jak tylko dostrzegł kogut, że wpadł w pułapkę, wrzasnął przeraźliwie, żeby ostrzedz swą żonę o niebezpieczeństwie.
Zrozumiała Czubatka, całym pędem rzuciła się ku ucieczce i uspokoiła się dopiero na swem podwórzu.
Płakała żałośnie po ukochanym koguciku, który do ostatniej chwili myślał o niej i wiernie kochał, i na znak żałoby uwiązała sobie u nóżki kawałek znalezionej w śmieciach czarnej tasiemki.

KONIEC