Ta strona została uwierzytelniona.
den z klasztorów, lecz dom prawie rodzinny, gdzie dobrze, miło i wesoło dziewczątkom.
— Patrz — mówiła Zosia Potulicka do stojącej obok koleżanki Jadzi Morskiej — przyszła nowa ofiara, a jaka nieśmiała.
— Dlaczego ofiara? — spytała Jadzia zdziwiona — czyż jesteśmy tu ofiarami? Pani przełożona taka dobra...
— Ale inne osoby niezawsze dobre! odparła Zosia, zawsze buntująca się na wszystko, jedynaczka. — Czyż można nazwać dobrą naszą damę klasową?
— Ależ Zosiu, ona chce naszego dobra... Tymczasem jedna z dziewczynek podeszła do stojącej Różyczki i objęła ramieniem.
Duże fiołkowe oczęta podniosły się