się nie utopię, a pełne wiadro złota przyniosę... Daj mi, matko, to największe wiadro!...
Matka: Dobrze, ale tak się ogromnie boję...
Czarna Marysia: Et, głupstwo! Matka tylko lamentować potrafi! Już idę, a pieniędzy mi nie ruszajcie!
Matka: Pójdę z tobą, a ty Złota Marysiu, pilnuj domu!
Złota Marysia: Dobrze, mamo, ale wracaj prędko, będę niespokojna o ciebie... (całuje ją w rękę, matka tuli ją do siebie).
Matka: Złote, kochane dziecko... (wychodzi Czarna Marysia i Matka).
Matka: Tak długo naszej Marysi nie widać...
Złota Marysia: Wróci wkrótce, mateczko... Nie martw się...
Matka: Boję się, że nie będzie chciała słuchać tej Wodnej Pani i może jej nie puścić do domu... Każe ją może utopić!
Złota Marysia: I ja boję się o to, że Marysia nie zechce nic robić... Ale Wodna Pani tak zła nie jest...
Matka: Dla ciebie każdy dobry, boś ty dobra!
Złota Marysia: Jak się cieszę, że mam tę maszynę, że zrobiłam parę pończoch dla ciebie... I Marysia ucieszy się, gdy wróci... Patrz, mamo, jakie