Strona:Elwira Korotyńska - Złota Marysia.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziewczynka: Pani mówi, że na taką figurę robić trudno.

Czarna Marysia: Taką figurę? Coto znaczy?

Dziewczynka: Pani mówiła, że jedna łopatka u panienki wyższa...

Czarna Marysia: (podbiega do przestraszonej dziewczynki) Co mówisz? Jak śmiesz?! (chce ją uderzyć).

Matka: Dajże jej pokój! Cóż ona temu winna!

Czarna Marysia: Nigdy do tej krawcowej nie dam sukni (do dziewczynki) Czego stoisz? Idź! (dziewczynka wychodzi).

Matka: Chodźmy prędzej, bo gotowa na wieczór nie zrobić!

Czarna Marysia: Poco mi mówiłaś, żeby dać do tej obrzydliwej szwaczki! Całe miasteczko dowie się o mej łopatce i książe nie zechce się ze mną żenić!

Matka: Już ja jej powiem, żeby nie plotła głupstw... Chodźmy (wychodzą).

SCENA 2
Złota Marysia, Matka, Czarna Marysia.
(Pokój zamieniony w podwórze zarosłe trawą, w środku stoi duża paka albo beczka. Złota Marysia nachylona, patrzy w głąb. Za paką stoi ławeczka.)

Złota Marysia: Boże mój! co pocznę? Kazała mi matka przynieść wiaderko, albo nie pokazywać się w domu... Dokąd pójdę... (zakrywa twarz rękami i szlocha). Wpadnę chyba do tej studzienki i wyciągnę, ale utopić się mogę... Taka głęboka!... (na-

— 4 —