Strona:Elwira Korotyńska - Zimowy gość.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

Cichuteńko otwierała część okna i cofa się trochę; żeby nie przestraszyć wróbelka.
Rozejrzał się i wleciał do cieplutkiego pokoiku Oleńki.
Okrzyk radości powitał miłego gościa. Czemprędzej zamknęła okno, aby nie odfrunął z powrotem i wyciągnęła ku niemu rączki.
Z początku krył się po kątach, chował się pod etażerkę z książkami, ale wkrótce widząc, że mu nikt krzywdy robić nie myśli, przeciwnie, wołają go pieszczotliwie: — Maciuś! i sypią na podłogę słodki jakiś proszek, którego nazwę poznał dopiero później — począł się przysuwać do wabiącej go ręki a w końcu nawet i siadać, jak na puchowej poduszce.
Czasem tylko pochylała się smutnie główka ptaszęcia, oczki mgłą bólu się zasuwały i świegotał żałośnie...
Wróbelek wspominał swych drogich ukochanych rodziców i swego braciszka... — Niema ich i nie powrócą! — płakał świe-