dewszystkiem chciał dostać regulamin stowarzyszenia, by przestudyować artykuł po artykule.
— A to paradny człowiek ze swoim regulaminem! Jesteś obywatelu nadto ciekawy. Tu nie idzie na razie o mielenie językiem. Chcesz ocalić Republikę, czy nie? Jeśli nie, to z Panem Bogiem, nikt cię przemocą nie będzie ciągnął. Ale jeśli tak, to równaj krok; i... baczność; w szeregu cicho stać. Pogwarzymy sobie potem.
— Masz słuszność chłopcze! — potakiwał dragon. — Dość gadania, teraz pora czynu. Bądź spokojny, każdy z nas spełni swój obowiązek. Ty Jojotte będziesz bił w dzwony do apelu, do broni, ty Sabardeilh będziesz nękał obywateli mowami i niecił zapał...
— A ja? — zapytała Bepa.
— Ty, po skończonej wojnie wyjdziesz za Jepa i sfabrykujesz wraz z nim dużo małych republikanów, by zastąpić tych, którzy polegną na polu chwały. Czy ta rola podoba ci się? Tak... no to dobrze... to nalej nam jeszcze jedną kolejkę... dalej przyjaciele, wychylmy tę szklankę na cześć Republiki socyalnej.
Trącili się poważnie, uroczyście złączeni w spólną, wielką, płomienną nadzieją.