Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/142

Ta strona została przepisana.

nią. List od braci naszych w Perpignan przyniósł mi ostatnie instrukcye wodzów naczelnych. Zapamiętajcie to, co wam teraz powiem: Hasłem do powstania będzie dla nas ogień zapalony na Roc-Mosquit. Pierwszy, który go spostrzeże zawiadomi swoją sekcyę. Dekurye i centurye pomaszerują na Prades. Punkt zborny, kawiarnia Moularda. Tam się dowiecie co czynić należy. Może to po raz ostatni zbieramy się tu, przed zaświtaniem wielkiego dnia. Jeśli który z was bracia ma do postawienia wniosek w interesie Sprawy, niech wystąpi, udzielam mu głosu.
Pewien bednarz z Vinça, Bonarik, zwany Cienkonogi, wystąpił z szeregu. Miał twarz fanatyka, niskie czoło i zaciśnięte wargi.
— Proponuję — rzekł — byśmy przed wyruszeniem do Prades, pochwycili naszego mera i proboszcza. Zaknebluje im się elegancko pyski i poprowadzi jako zakładników na czele centuryi. Widząc ich, wojsko nie będzie miało odwagi strzelać do nas.
— Wyborny pomysł! — wykrzyknął Mercadié z okolicy Eus — tylko nasz mer.... znam ja go.... na pierwszą wieść o ruchawce skryje się w piwnicy. U nas jedynie proboszcz jest figurą niebezpieczną. Czyby go nie usmarzyć ne plebanii? Co?
— Nie zajmuj się teraz bracie proboszczem, znajdziesz go i potem! — rzekł p. Malfré.
— Nie należy niczego przedsiębrać po wsiach, nim nie sta-