Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/158

Ta strona została przepisana.

Rośliny wreszcie zostały zakopane.
— Cóż mam teraz czynić? — spytał Galderyk pokornie.
— Weźmiesz te pozostałe pięć roślin — rzekł Cabiran — i przechodząc przez Prades potrzesz je o poczerniałego Chrystusa w kaplicy Męki Pańskiej. Potem, gdy będziesz w Katlarze, w nocy, gdy wszyscy spać będą, zawiesisz je korzeniami do góry na drzwiach kuźni. Zaraz zrobi ci się lepiej. Moc zaczynienia przywróci ci apetyt i sen. Nieprzyjaciele poczują moją potęgę. Jep zostanie ukarany, wielkie czeka go nieszczęście. Zwyciężysz. Ja, Cabiran ci to mówię.
— Więc pozostaje mi tylko podziękować wam — rzekł Galderyk.
— Proszę! — dodał wsuwając dwa dukaty w dłoń czarownika — czy dosyć?
— Całe pole Bernadacha byłoby zapłatą za małą za przysługę, którą ci oddaję — rzekł Cabiran chowając do kieszeni monety. — Nie jestem jak inni lekarze, nie żądam nic, przyjmuję tylko co mi dają, by odmową nie sprawiać przykrości dobrym ludziom przychodzącym radzić się. Dobranoc chłopcze, a uważaj dobrze, byś nie zgubił po drodze ziół, zaczynienie uroku zwróciłoby się wtedy przeciw tobie!
Galderyk odszedł szybko. Paczkę z ziołami ukrył pod kamizelką na piersiach, przyciskał ją do siebie i powtarzał sobie w drodze rozkazy Cabi-