Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/21

Ta strona została przepisana.

wtajemniczając się w arkana kunsztu kowalskiego to u jednego, to u drogiego i praktykując bądź to jak o kowal, bądź jako ślusarz.
Ten i ów chciał go zatrzymać dłużej u siebie, gdyż Jep pracowity, zręczny i pełen ambicyi, szybko nauczył się tyle, by być w warsztacie użytecznym. Nie tracąc wiele czasu na zwykle zajęcia terminatorskie, jak dęcie w miech, trzymanie nogi konia przy kucie itp., w przeciągu kilku miesięcy nauczył się władać młotem i obcęgami, formować pięknie podkowy i przybijać je.
Ale o ile był ciekawy do rzemiosła, o tyle pragnął poznać kraj. Zaledwie spoczął na gałęzi jakiejś, już myślał o tem, by polecieć dalej. Wędrował z miejsca do miejsca. Z Estage1, gdzie ulokował się u pewego majstra nazwiskiem Sarda, znajomego potrosze, gdyż spotkali się u wspólnych znajomych na jednym obchodzie uroczystym w Kotlarze, powędrował zaraz do Rivesaltes, potem do Sijean, a w reszcie do Narbony.
W tem mieście przynajmniej opłaciło się zatrzymać dłużej. Bo i co za miasto! Jakie tłumy na ulicach, jaki ruch na rynku! Przechodniów, biegnących w różnych kierunkach, było codziennie tyle, a nawet więcej może, jak w Prades, w dzień wielkiego jarmarku, przypadającego w pierwszy wtorek września.
A w liczbie ich, nie brakło też ludzi bogatych, dobrych klientów, zamawiających delikatną robotę,