Codziennie o świcie rozpoczynała się praca, którą przodownicy wyznaczyli każdemu. Jedni kopali i wywozili rumowisko, inni udawali się spiesznie do odległego o 8 km kamieniołomu, ciosali olbrzymie bloki, tak ciężkie, że często tysiąc robotników nie mogło ich ruszyć z miejsca i wyciągnąć na wzgórze, na którem miał tronować kościół. A gdy ten tłum ze znużonemi i poranionemi członkami się zatrzymał, słychać było modlitwy lub śpiewanie psalmów. Niektórzy wzdychają nad swojemi grzechami, wzywają litości Matki Bożej, biją się w piersi, płaczą i łkają w ramionach kapłanów, którzy ich pocieszają.
W niedzielę idą procesję z rozwiniętemi chorągwiami na czele i okrzyki pieśni nabożnych rozlegają się po ulicach, błyszczących w świetle świec, jak rzeki ognia. Cały tłum odprawia klęcząc godziny kanoniczne, a wśród uroczystych ceremonji pokazuje się chorym relikwje. A przez cały czas modlitwy gorące odbijają się o sklepienie niebios. I oto pokonany przez tyle pokory, tyle posłuszeństwa i tyle miłości, poddaje się Jezus na łaskę i niełaskę, oddaje całą władzę Matce Swej i wszędzie dzieją się cuda.
∗ ∗
∗ |
Tak w Chartres. Gdzieindziej było podobnie. Na budowę katedry puszczano domy w zastaw, a kunsztowności i najlepsze ubiory na ten cel przekazywano za życia i przy śmierci.
∗ ∗
∗ |
Huysmans, zachwycony tem, co się działo w Chartres, z oburzeniem wskazuje na kontrast czasów obecnych. Przebogata nowa bazylika Serca Jezusowego na Montmartre w Paryżu razi go, bo na każdym prawie kamieniu widnieją wykute i na czerwono pomalowane nazwiska dumnych fundatorów. „Jakże Bóg dostosować się może do świątyni, której mury są z bloków próżności, spojonych cementem pychy zarozumiałej, i na której ścianach widać na-