stancjach jeszcze do trzeciej apeluje, pisał drowi Chłapowskiemu: „Zdaje mi się, że Boska wola jest, abym dźwigał krzyż aż na Golgotę, to jest do zgonu. Niechże i tak będzie, bo wszystko dobrze, co Bóg czyni.” (17 VIII 83.)
Ligoń był nadzwyczaj skromnym i nigdy nie wysuwał się naprzód. „Jego mowa, pisze ktoś o nim, była prosta, ale rzewna, odzwierciadlająca jego czystą duszę. Głos miał słaby i nie był tak śmiały jak Karol Miarka. Dlatego mało przemawiał na wiecach, ale wiersze jego śpiewano.” W pewnym liście jego znajdują się piękne słowa: „Nie zazdroszczę, broń Boże, nikomu, nie pragnę jakiejkolwiek najmniejszej sławy, bo ta należy Bogu a nie mizernemu prochu, jakim okrom duszy jestem.” Chwilowe odruchy zazdrości wobec powodzeń Miarki tłumił natychmiast.
Kiedy dr Chłapowski w gazecie był o Ligoniu ogłosił pochlebny artykuł, otrzymał zaraz takie podziękowanie: „Za łaskawą wzmiankę i wspomnienie w „Kurierze Poznańskim” o biednych moich i syna mego utworach, zasyłam jak najserdeczniejsze tysiąckrotne „Pan Bóg zapłać!” Wszelką zaś pochwałę i zasługę Bogu oddaję, bo
Strona:Emil Szramek - Juliusz Ligoń.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.