Strona:Emil Szramek - Juliusz Ligoń.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

i zwiastuje doniosły w skutkach rozłam w Centrum górnośląskim. Chciał się Ligoń rozmówić ze swoim proboszczem o polityce, ale nie został wcale wysłuchany. Na jakiś czas stosunek był tak naprężony, że Ligoń uważał za dobre wystąpić nawet z ulubionego „Kółka”. Pisze o tym mecenasowi swojemu:

„Opowiedziałem członkom moje zajście z ks. Prezesem i oświadczyłem, że pomimo tego nie mam i nie będę miał najmniejszej do niego urazy, owszem jestem i będę mu wdzięczny za to, co mi kiedykolwiek dobrego wyświadczył. Wyjaśniłem, z czego poszła nieprzyjaźń jego do mnie, powiedziałem, że uznaję za słuszną i sprawiedliwą rzecz, aby każdy naród własnych rodaków za posłów obierał. W końcu powiedziałem, że już ośm lat jestem w Kółku i czyniłem przez ten czas co możność na dobro Kółka, lecz jeżeli ks. Prezes dla mnie i mego syna nie chce do niego chodzić, więc my dobrowolnie ustępujemy i do Kółka więcej nie przyjdziemy.” 19 IX 81.)

I dotrzymał słowa; choć syn jego dalej pracował w „Kółku”, on sam już nie chodził.

„Ja się już nie chcę w to mieszać, bo Kółko wiąże się z policją i z ks. Proboszczem a te obie strony są mi nieprzyjazne dlatego, że mam ducha na wskroś narodowego. Lecz więcej należy słuchać Boga, który przez sumienie do człowieka przemawia, jak ludzi. W obecnym przewrotnym świecie niczemu się już