Strona:Emil Szramek - Ks. Konstanty Damroth.pdf/29

Ta strona została przepisana.
„Chodząc z nim często przechadzką po przecudnych lasach kościerskich, poznałem jak gorąco kochał ziemię ojczystą. Każde tętno życia narodowego odbijało się głośnem echem w jego szlachetnem sercu. Kaszubski lud i kraj przedewszystkiem kochał. Przypominam sobie jak dziś; wyjechaliśmy pewnego razu na góry szembarskie. Przed oczyma naszem i prześliczny rozwijał się krajobraz. W około niezliczone stoki pagórków lasem okrytych, pomiędzy nimi świecące jeziora i wioski szare, a na końcu widnokręgu raj kaszubskiej Szwajcarji, niezrównane Kartuzy.
„Jaki to przecudny kraj“, rzecze ks. Damroth, „szkoda, że tak mało znany, a przecież wedle mnie najpiękniejszy zakątek całej Polski. Ale lud biedny, tak samo opuszczony, jak nasz lud śląski, bo nie ma przewodników — mężów mu brak. Ale będzie lepiej i z Kaszubami i z Ślązakami. Lud sam się ocknie, a już się budzi“.

Pewnego roku puścił się ks. Damroth podczas wakacyj w towarzystwie ks. Włoszczyńskiego do Królestwa, aby zwiedzić Warszawę; Paszporty mieli jako „nauczyciele“.

„Lecz kapłaństwo nieboszczyka, pisze ks. Włoszczyński, tak się ujawniało, że na stacji granicznej przy rewizji kuferków urzędnicy, którym mongolizm wyraźnie, z oczu wyglądał, z widocznem onieśmieleniem minęli kuferek jego. Kiedyśmy jechali koleją do Częstochowy z światłym i tamtejszym i gospodarzami, zapytano się nieboszczyka, czem jest. Na odpowiedź, że jest nauczycielem, ze śmieszną miną zauważył jeden z tamtych: „Czy u was nauczyciele wszyscy chodzą bez wąsów?“ W Częstochowie doznał nadzwyczaj łaskawego przyjęcia...“

Po trzynastoletnim pobycie w Prusach ks. Damroth poprosił swych przełożonych o przesiedlenie na Górny Śląsk. Życzenie to uwzględniono. „Czas już, abym wrócił do braci i dla nich pracował, bo oni tego najwięcej potrzebują. Chciałbym też między nimi umrzeć“. Tak, mówił do przyjaciół w Kościerzynie, którzy go żegnali serdecznie i czule jak brata. Przed odejściem ks. dyrektor wystawił własnym kosztem nad bramą seminarjum wysoki metalowy krzyż i żegnając się z uczniam i tak mówił: „Gdy