Strona:Emil Szramek - Ks. Konstanty Damroth.pdf/35

Ta strona została przepisana.

Nie trzeba tłumaczyć, że pan Rymsza w tym wypadku nazywał się Bismark. Nie mogąc jako urzędnik pruski publicznie potępiać polityki rządowej, ks. Damroth czynił to poufnie wobec zupełnie pewnych nauczycieli. Takie pogadanki na cztery oczy robiły głębokie wrażenie na młodych wychowawców ludu i zostały im w pamięci na zawsze.
Ks. Damroth czuł się urzędem swoim krępowany i zgłosił się o probostwo, aby swobodniej móc pracować. Lecz władza szkolna nie chciała puścić ze służby rządowej tak znakomitego pedagoga. Naczelny prezydent prosił go, aby jeszcze parę lat w urzędzie pozostał. Zgodził się wreszcie ks. Konstanty. Ale nie doczekał się probostwo, gdyż choroba płucna coraz bardziej mu dokuczała. Co rok szukał poratowania zdrowia to w Dusznikach (Reinerz), to w Gorycji lub Meranie. Atoli skutki tych kuracji były tylko chwilowe; stałe zdrowie już nie wróciło. Czując się niezdolnym do dalszej pracy, prosił w roku 1891 o zwolnienie z urzędu i osiadł u Braci Miłosiernych w Pilchowicach, aby w zaciszu klasztornem pod staranną opieką Braci przeżyć resztę dni. Rzad w uznaniu jego zasług przyznał mu order czerwonego orła.