Strona:Emil Zegadłowicz - Głaz graniczny.djvu/14

Ta strona została przepisana.

Drugi utwór poety „Nawiedzeni“ wprowadza nas w dużo spokojniejsze zasłuchania, w jaśniejsze obrazy, wskroś których docieramy głębiej i dalej w tęsknoty i tajemnice zaświatowe nieba i ziemi. W utworze tym jest jakieś przepiękne złączenie panteizmu z teizmem, albo raczej wyśpiewanie poetyckie wszędzie obecnego Boga, ożywiającego całą naturę, rozpalającego tesknotę serca, biorącego wszystkie cierpienia na siebie i ofiarującego się trwale w bezczasie za ludzkość.
Na granicy Wschodu i Zachodu, Polacy, stróże „progu“, hejnał czujności z wież swych kościołów w świat wysyłający, „godzinkami“ przed złem się broniący, stapiają w swej duszy, w pokornej modlitwie, w serafickiem ukochaniu nieba i ziemi. te dwa promienie jednego jedynego światła — wszechobecność i wszech tronowanie boskości — jakgdyby przeznaczeniem nas było stanąć tęczą nad, wiecznie zmagającemi się w świecie zjawisk, siłami pogody i burzy. Ta łączność, to znalezienie wyjścia słonecznego ze wszystkich walk dramatycznych duszy, owa wiara w „wielką świetlaną godzinę“, jest najcharakteryczniejszem znamieniem twórczości Zegadłowicza. I to różni go od Wyspiańskiego, to stawia go na innym stopniu hierarchji duchów twórczych, choć źródła ich twórczości są te same, a architektura zewnętrzna podobna.
„Nawiedzeni“, misterjum-balladowe, jest nowym kształtem dramatycznym, ujmującym tą jedynie wybranym słyszalną muzykę roztęsknionej myśli i rozpromienionego uczucia za wielką „świetlistą godziną“. Schodzi się pod rzeźbą upadającego pod Krzyżem Chrystusa chór powsinogów beszkidzkich,