Strona:Emil Zegadłowicz - Głaz graniczny.djvu/16

Ta strona została przepisana.

posadzkę. Ksiądz wraca od chorego, Wojtka z kościoła wyprowadzają lecz opowiadaniu jego o tem co zaszło, nie chcą wierzyć. Ksiądz mowę jego nazywa „bluźnierczą“, a kościelny „od rzeczy“.
W akcie trzecim wesele chłopskie skończone. W późne południe siedzą goście za stołem umęczeni i opowiadają o tem co zaszło w nocy. Wchodzą powsinogi, cały chór, sześciu, i oto zwolna zmienia się gromada pod wpływem światła od nich promiejącego. Jak w Kanie galilejskiej brakło wina, pragną go wszyscy, lecz mają w myśli inne wino. Wówczas robi się jakiś huk, jakiś szum, bo idą wierzby i topole, a za nimi wchodzi Wojtek. Słyszał wołanie o wino. I oto kubki ich napełnione... bo idzie ziemi Syn w świat boso.

Kwiaty się mu nisko ścielą
głogi się w dwie strony dzielą
tak tą miedzą przewoniałą
niesie miłość swoją światom
...Tobie serce skołatane
tobie ją niesie —


Wzmaga się błękitność kojąca, już wszyscy dojrzeli, a z duszy Wojtka wyrywa się litanja, którą z nim gromada odmawia. Serce przywrócone, słońce rozjaśnione, łąki ukwiecone, niebo wygwieżdżone, wiatry uciszone, drogi wyproscone — módlcie się za nami.
Wtem zamilk modlitewny wchodzi ksiądz — nie wierzy w to, co widzi, a Wojtek go zapytuje:, księże, dlocego włosnie ty jeden jedyny rozumem skreślić kces ich serca, cyny?“ — A kiedy zjawia się żywy wśród nich „Chrystus z Piwnicy“ i kiedy