Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/112

Ta strona została przepisana.

— Słuchajno — poczęło gospodyni domu — trzebaby z tem raz skończyć.
Dawniej bez słowa porozumiały się co do tego, że nie trzeba dopuścić do małżeństwa Zacharyasza z Filomeną. Podobnie jak matka Zacharyasza możliwie długo zatrzymać chciała zarobek swego syna, pani Levaque nie chciała tracić zarobku córki. Gniewała ją już sama myśl o tem.
Do ślubu nic nie pędziło, a Levaque wołała już małego Achilla chować sama. Ale od czasu kiedy malec podrósł i musiał się żywić chlebem, a nie mlekiem matki, gdy dalej przybyło drugie dziecko, spostrzegła Levaque, że poczyna tracić, poczęła więc naglić o małżeństwo z uporczywością kobiety chcącej się pozbyć co prędzej obcych dzieci z domu.
— Zacharyasza uwolniono od wojska, — mówiła — nic nie przeszkadza, by się pobrali... no kiedyżby to mogło nastąpić?
— Odłóżmy to do lata! — odparła Maheude z zakłopotaniem. — A to głupia sprawa! Nie mogła zaczekać do ślubu? Przysięgam, że zatłukłabym Katarzynę, gdyby zrobiła podobne głupstwo.
Levaque wzruszyła ramionami.
— Daj spokój i na nią przyjdzie kolej, zrobi, jak wszystkie robią.
Bouteloup, spokojnie jak człowiek czujący się u siebie przeszukał cały kredens za chlebem. Zielenina do zupy Levaqua i na pół obrane kartofle leżały na stole. Z dziesięć razy brała je pani Levaque do rąk i kładła znowu, by robić plotki. I teraz wzięła do rąk czosnek, ale zaraz rzuciła i podbiegła do okna.
— A to co? Pani Hennebeau z jakimiś obcymi. O patrz, wchodzą do Pierronki!
I wzięły się znowu do Pierronki. Ani razu nie zdarzyło się, by tam nie zaprowadzono gości zwiedzających kolonię, a to dlatego, że było u niej czysto. Ale pewnie im nie opowiadano historyi z nadzorcą. Phi! Cóż to za sztuka trzymać wszystko w porządku, gdy się ma kochanka dostającego trzy tysiące rocznie, prócz mieszkania,