dwadzieścia. Przezorna Pierronka milczała teraz, gdyż było za dużo słuchaczek. Maheude będąca jedną z rozsądniejszych, poprzestała na patrzeniu i by uspokoić rozbudzoną i krzyczącą na nowo Stelkę wyjęła w oczach wszystkich ze stanika swą ogromną obwisłą od mleka pierś i jak poczciwa krowa cielę, poczęła niemowlę karmić.
Pan Hennebeau wsadził wreszcie do powozu damy i pana z orderem i odjechał z nimi w stronę Marchiennes.
Teraz rozlała się szeroko fala wymowy. Kobiety gadały wymachując rękami, krzyczały sobie wzajem w uszy i rzucały się jak opętane, a całość przedstawiała się z pewnej odległości jak mrowisko, w którem wybuchła rewolucya.
Wybiła godzina trzecia. Robotnik kopiący w ogrodzie i Bouteloup poszli wraz z innymi do roboty. Nagle z za węgła kościoła wyszli pierwsi wracający z kopalni robotnicy o twarzach poczernionych, w przemoczonej odzieży, zgarbieni, z rękami założonemi na piersiach. Kobiety rozbiegły się na wszystkie strony, gnały co tchu do domów zdesperowane, że za wiele kawy i plotek doprowadziło je do zaniedbania obowiązków gospodarskich.
Zewsząd dolatywały rozpaczliwe wykrzyki:
— O Boże, mój Boże, co ja pocznę nieszczęsna? Zupa nie gotowa!
Gdy ojciec Maheu zostawiwszy Stefana u Rasseneura wrócił do domu, zastał Katarzynę, Zacharyasza i Jeanlina siedzących już przy jedzeniu. Wracający z kopalni górnicy byli zazwyczaj tak zgłodniali, że zabierali się zaraz do obiadu nie zdejmując przemoczonego odzienia, nie myjąc się. Każdy szedł prosto do stołu i połykał szybko swą porcyę. Od rana do wieczora siedział ktoś i jadł doczekawszy się wreszcie swej porcyi obiadowej.
Już od drzwi zobaczył Maheu zapasy żywności. Nie rzekł nic, ale stroskana twarz jego rozpogodziła się. Przez cały ranek dręczyła go myśl o pustej szafami bez chleba, kawy, masła i dławiąc się złem powietrzem w głębi sztolni przy pracy, jeszcze rozmyślał skądby wziąć pieniędzy. Cie-