Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/131

Ta strona została przepisana.

była jej własnością... Ha, zresztą mądralo, może mi powiesz, kiedyś taki przebiegły, jak podzielić jednaście sous na trzy równe części? Spróbuj ośle jakiś! No, macie tu każde po dwa sous i milczeć! Bierzcie prędko, bo się rozmyślę i schowam wszystko do kieszeni.
Bebert zmieszany wziął dwa sous. Lidya przysłuchiwała się kłótni drżąc, gdyż bała się Jeanlina i spokojnie znosiła jego kaprysy, z uległością kochającej męża, a często bitej żony. Ody jej podał dwa sous wyciągnęła rękę i uśmiechnęła się przychlebnie. Ale Jeanlin rozmyślił się już.
— Ha, i cóż zrobisz z pieniądzmi? Matka zabierze ci je napewno, bo nie potrafisz dobrze schować. Wiesz co, lepiej ja ci je przechowam. Gdy ci będzie potrzeba powiesz mi.
I schował dziewięć sous do kieszeni. By zamknąć jest usta objął małą i śmiejąc się przewrócił ją na ziemię. Próbowali oni już owej miłości, którą zabawiali się starsi. Przez szpary w drzwiach i ścianach podpatrywali jak się to robi i naśladowali potem ruchy dorosłych, kryjąc się po kątach. Wiedzieli już wszystko, nie mogli jednak dokazać niczego, próbowali nieraz całemi godzinami bawiąc się jak młode psy. Jeanlin nazywał to zabawą „w ojca i matkę“, a ile razy brał ze sobą Lidyę dziewczyna nie posiadała się z radości. Drżąc na całem ciele, instynktownie oddawała mu się, czasem nawet gniewając się już, ale zawsze czekając z utęsknieniem na to coś... do czego nigdy nie dochodziło.
Beberta nie dopuszczano do tej zabawy i ile razy chciał dotknąć Lidyi dostawał potężnego kuksa w bok. Patrzył zły, rozgorączkowany jak się tarzali po ziemi nie zwracając nań wcale uwagi. Toteż największą przyjemnością było dlań, gdy mógł im przeszkodzić, przerazić ich krzycząc, że ktoś ich widzi.
— Hej, jakiś pan się patrzy.
Tymrazem nie kłamał, gdyż widział ich Stefan. Dzieci uciekły, a on obszedł parów i poszedł dalej drogą ponad kanałem, śmiejąc się ze strachu jakiego tym