i agitować. Teraz po nieudanym zamachu nacara zmuszony był utrzymywać się ze swego rzemiosła. Raz mieszkał przez miesiąc w piwnicy handlarza owocami i kopał tunel pod ulicą w celu założenia miny. Żył tak w ciągłem niebezpieczeństwie, pod grozą wylecenia wraz z domem w powietrze. Rodzina go odepchnęła, bez pieniędzy tedy napół zagłodzony chciał wstąpić do francuskich warstatów rządowych, ale nie przyjęto go posądzając, iż jest szpiegiem. — Dopiero w Montsou, gdy raz chwilowo brakło maszynisty dostał miejsce. I odtąd pracował naprzemian w dzień i w nocy co drugi tydzień, a przełożeni stawiali go za wzór innym.
— Nie chce ci się nigdy pić? — spytał ze śmiechem Stefan.
— Piję przy jedzeniu.
Stefan począł go drażnić — zaręczał, że widział go w zbożu z pewną przesuwaczką. Wzruszył ramionami z zupełną obojętnością... Z przesuwaczką? A to na co? Kobietę, oile była odważną i miała charakter, uważał za kolegę, przyjaciela, jeśli nie, nie wdawał się z nią. I na cóż obciążać sumienie podłym uczynkiem! Nie uznawał żadnych węzłów trwałych ni rodzinnych ni żadnych innych, chciał się czuć wolnym w całem tego słowa znaczeniu.
Każdego wieczora, gdy opróżnił się pokój gościnny Stefan rozmawiał poufnie z Souvarinem. Stefan pił piwo, maszynista palił bezustanku papierosy od których pożółkły mu już palce. Wzrokiem śledził chmury dymu, a lewa jego ręka szukała dla siebie nerwowo oparcia. Zazwyczaj brał na kolana wielką, zawsze niemal ciężarną królicę którą nazwał „Pologne“. Zwierzątko zaprzyjaźniło się z nim do tego stopnia, że gdy się tylko ukazał biegło, obwąchiwało jego spodnie, stawało na tylnych nogach i skrobało poty pazurami, aż je wziął na kolana. Potem przytulone doń zasypiało najspokojniej, a Souvarine mimowolnym ruchem gładził jedwabistą szarą sierć.
— Wiecie, dostałem list od Plucharta — rzekł jednego wieczora Stefan.
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/145
Ta strona została przepisana.