Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/155

Ta strona została przepisana.

Ofiarowywali jej się wszyscy po kolei, i dowcipkowali. Ale potrząsnęła przecząco głową, zaśmiała głośno i poczęła kokietować z mężczyznami. Ojciec jej stał o dwa kroki i nie odwrócił nawet głowy od obalonych kręgli.
— Wiem ja wiem! — począł Levaque rzuciwszy okiem na Stefana. — Wiem kogo ci się zachciewa moja droga! Ale tego będziesz musiała chyba wziąć siłą.
Stefana to ubawiło. Rzeczywiście Mouquette uwzięła się na niego, ale nie uczuwał do niej żadnego pociągu. Przez chwilę jeszcze patrzyła nań swemi wielkiemi oczami, potem nagle spoważniała i odeszła osmucona i jakby przygnębiona.
Stefan począł teraz tłumaczyć szeroko ojcu Maheu, że niezbędną jest dla górników w Montsou kasa wsparć.
— Kompania — mówił — zachowuje się jakby nam nie broniła tego, czegóż się więc obawiać? Od Kompanii więcej się spodziewać nie możemy w razie potrzeby jak tylko jakiejś małej pensyjki. Zresztą rozdział tych pensyj jest tak dowolny, że niema o tem co i mówić. Trzeba tedy założyć stowarzyszenie oparte na wzajemności, które wspomagałoby każdego, gdy przyjdzie zła chwila.
Zagłębił się w szczegóły, omawiał organizacyę, obiecywał, że całą pracę weźmie na siebie.
— Zgoda! — rzekł nagle Maheu, zupełnie przekonany.
— Idzie teraz o innych... przekonaj ich.
Levague wygrał partyę, ruszono z kręgielni, by się napić. Maheu nie chciał, odkładając na potem. Wszak jeszcze słońce wysoko. Przyszedł mu na myśl Pierron. Niezawodnie jest w Cafe Lenfant. Ruszyli tedy we trójkę ustępując miejsca innym graczom. Po drodze leżała kawiarnia pod „Postępem“. Koledzy wołali ich przez otwarte okna. Niepodobna minąć, trzeba wypić kufelek, zafundować drugi. Wypili, pogadali uwolnili się od piwa w sposób przyrodzony i poszli spokojnie. Znali oni to, piwo, wiedzieli, że im nie zaszkodzi, gdy jeno uwolnią pęcherz od nadmiaru wody. W Cafe Lenfant spotkali Pierrona przy drugim kufelku. Dla towarzystwa musiał wlać w brzuch trzeci. Teraz było ich już czterech, posta-