na umysły. Kupiono się do niego jako przywódcy, co mu sprawiało wielką radość. Upajał się nektarem popularności. Dumnym czuł się, że może stać na czele, roskazywać, on, który przybył tu niedawno jako prosty przesuwacz. Wierzył ślepo w bliskość rewolucyi i był pewny, że odegra w niej wybitną rolę. Spoważniał też, przemawiał często z coraz mniejszą tremą i utwierdził się ostatecznie w poglądzie, że konieczny będzie gwałtowny przewrót.
Tymczasem kończyła się jesień, a przymrozki październikowe zważyły rośliny. Po dachu królikarni nie przewracali się już chłopcy z przesuwaczkami, w ogródkach rosły jeszcze jeno buraki czosnek i sałata zimowa a ze zwieszonych nisko chmur począł padać po dniach całych deszcz spłukując czerwone mury domów, dudniąc w rynnach i przelewając się przez górne brzegi kadzi. W izbach tlały bez przerwy węgle w pieckach, zatruwając powietrze. Nastał znowu czas wielkiej nędzy.
Stefan nie mógł sypiać po nocach, gdyż kładł się rozgorączkowany mowami. Słyszał jak Katarzyna rozbiera się po ciemku i wślizguje pod kołdrę. Właśnie napadła ją na nowo wstydliwość spieszyła się ogromnie z rozbieraniem i to tak niezręcznie, że odkrywała się jeszcze coraz więcej. Leżąc już w łóżku, bała się odetchnąć, ale Stefan czuł doskonale, że nie śpi i myśli o nim. Leżeli oboje wysilając się, by nie uczynić najlżejszego szelestu, ale wysiłki te nie zdawały się na nic. Stefan dwa razy już miał się zerwać i iść do niej. Co za głupota opierać się instyktownemu pociągowi, walczyć? Dzieci spały, wiedział, że czeka nań, że bez słowa obejmie go ramionami i przyciśnie usta do jego ust. Mijały zwolna kwadranse. Nie wstał i nie poszedł do niej, a Katarzyna nie poruszyła się, z obawy, że może go tem zwabić. Im dłużej żyli blisko siebie, tem grubszy oddzielał ich mur wstydliwości i serdecznej przyjaźni, Czemu się tak działo nie zdołaliby sobie tego objaśnić.
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/173
Ta strona została przepisana.