ciskali na nią urwisze. Przerażona z opuszczonemi uszami, zadartym ogonem schroniła się między nogi Souvarina i poczęła drapać, błagając, by ją wziął na kolana. Wziął zwierzątko nakrył obiema dłońmi i jak zwykle zapadł w półsenną odrętwiałość.
Równocześnie niemal ukazał się Maheu. Mimo nalegań pani Rasseneur, która sprzedawała piwo tak jakby je ofiarowywała zadarmo, górnik pić nie chciał. Stefan wstał i obaj udali się do Montsou.
W dni wypłaty miasto miało świętalny wygląd, ożywione było jak w niedziele. Chmary robotników z wszystkich kolonij czekały u drzwi biura kasyera tłocząc się i zamykając dostęp. Korzystając z tego handlarze ustawiali prymitywne swe kramy, w których dostać można było nawet naczyń kuchennych i wędlin. Najlepsze interesy robiły jednak kawiarnie i szynki, gdyż górnicy czekali tam na swą kolej wypłaty. Potem czując w kieszeni pieniądze wracali by oddać zarobek. Wielką rozwagę objawiali już, jeśli nie przepili go odrazu w Wulkanie.
I głębiej zanurzali się Stefan i Maheu w ciżbę tem wyraźniej odczuwali rospaczliwy nastrój robotników tego dnia. Nie było dziś jak zwyczajnie lekkomyślnie usposobieni, myśląc jeno, w której knajpie puścić część zarobku. Widać było tu owdzie zaciśnięte pięści, słychać było przekleństwa i pogróżki.
— Więc stało się? — spytał Maheu Chavala, którego napotkał u Piquetta. — Popełnili to łajdactwo?
Chaval zamruczał jeno z wściekłością, i ogarnął nienawistnym spojrzeniem Stefana. Przy nowym akordzie wszedł w spółkę z kim innym i Stefan zaś nienawidził co raz bardziej, za to, że niedawno był jeno przesuwaczem, a teraz jak mówił, udaje pana i cała kolonia leży u jego nóg. Łączyła się z tem zazdrość. Ile razy szedł z Katarzyną do Requillart ordynarnie klął ją obwiniając o to, ze sypia z lokatorem swej matki, a potem dławił niemal w namiętnych uściskach opanowany dziką żądzą.
Maheu spytał go czy kolej wypłaty przyszła na Voreux. Chaval kiwnął głową i zwrócił się do wyjścia, więc obaj
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/178
Ta strona została przepisana.