Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/190

Ta strona została przepisana.

Richehomme poszedł przodem, by zarządzić co potrzeba i zarezerwować jednę klatkę windy. Pierron wsunął zaraz oba wózki do windy. W jednym siedział Maheu z ciężko rannym synem, w drugim Stefan trzymając w objęciach ciało, które inaczej nie byłoby się zmieściło. Inne klatki pomieściły górników i rozpoczął się wyjazd. Trwał dwie minuty. Woda strumieniami lała się na dach, a robotnicy spoglądali w górę pragnąc jak najprędzej wydostać się na ziemię.
Szczęściem chłopiec wysłany przodem po doktora Vaderhaghena znalazł go i przyprowadził do poczekalni dozorców gdzie złożono zwłoki i rannego, na materacach rozłożonych na ziemi. W izbie pozostali jeno Maheu i Stefan, na dworze zgromadził się tłum przesuwaczek, hajerów chłopców. Szeptano ze sobą żywo.
Lekarz spojrzał na Chicota i rzekł cicho:
— Z tym już koniec! Można umyć ciało.
Dwaj stróże rozebrali ciało czarne od węgla, okryte jeszcze lepkim potem pracy i poczęli je smarować wielkiemi gąbkami.
Lekarz uklęknął teraz przy Jeanlinie.
— Głowa cała — mówił — klatka piersiowa idem. Ha, nogi coś szwankują.
Sam rozebrał chłopca, zdjął mu czapkę góniczą kaftan, spodnie i koszulę ze zręcznością dozorczyni. Ukazało się teraz nędzne ciało, nikłe jakby ciało owada powalane żółtą gliną upstrzone tu owdzie czarnemi plamami krwi. Nie można było niczego znaleść, trzeba go było również umyć. Po myciu wydał się jeszcze nędzniej, ciało było białe, przeźroczyste, tak, że przez skórę widać było niemal wszystkie kości. Smutny przedstawiał widok ten potomek zregenerowanej rasy, szkielet napół zgnieciony. Po oczyszczeniu skóry wyszło na jaw, że ma złamane obie nogi. Przyszedł teraz do przytomności i począł jęczeć. U stóp jego, ojciec łamał ręce, a grube łzy spływały mu po policzkach.
— Więc tyś jest ojcem? — spytał lekarz spoglądając nań. — Nie płacz, widzisz przecież że żyje! Pomóż mi raczej.