Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/199

Ta strona została przepisana.

zwał go, by osiadł w Voreux jako inżynier kopalni. Odtąd Paweł traktowany był jak syn rodzony, miał swój pokój stołował się tutaj, żył tu, tak że połowę pensyi znacznej mógł posyłać matce. Dla utajenia tych dobrodziejstw pan Hennebau mówił, że uciąźliwem jest dla bezżennego człowieka prowadzić własne gospodarstwo w szczupłym domku dla inżynierów przeznaczonym. Pani Hennebeau przejęła się zaraz rolą czułej ciotki. Mówiła siostrzeńcowi: ty i czuwała nad nim. Zwłaszcza w pierwszych miesiącach troskliwość jej nie miała granic. Nie przestała być atoli kobietą i przekroczyła niedługo granice przyjaźni. Paweł, młody, praktyczny człowiek nie mający skrupułów, posiadający tak swobodne poglądy na miłość bawił ją swym oryginalnym pesymizmem. Naturalnie padli sobie pewnego wieczora w objęcia, a pani Hennebeau zdawało się, że oddaje się z życzliwości, gdyż serce jej już wystygło i może być jeno przyjaciółką Pawła. Nie była też zazdrosną, prześladowała go przesuwaczkami, które uważał za wstrętne i gniewała się poprostu, że nie opowiada jej swych awanturek miłosnych. Potem z namiętnością chwyciła się myśli ożenienia go. Chciała się poświęcić i odstąpić go bogatej dziewczynie. Ale stosunek ich trwał dalej, pani Hennebeau uważała to za miłą rozrywkę i oddawała się jej z lekkomyślnością starzejącej się, bezczynnej, a namiętnej kobiety.
Minęły w ten sposób dwa lata. Pewnej nocy usłyszał pan Hennebeau pod swemi drzwiami stąpanie bosych nóg i powziął podejrzenie. Oburzyła go nowa awantura miłosna żony w jego własnym domu, z człowiekiem, którego mogłaby była być matką. Ale właśnie nazajutrz sama powiedziała mu, że wybrała Cecylkę za żonę dla siostrzeńca. Zajęła się tem małżeństwem z takim zapałem, że zarumienił się sam, iż mógł ją posądzać. I uczuł wdzięczność dla Pawła, od przybycia, którego w domu nie było tak bardzo smutno.
Wracając z garderoby żony, Hennebeau spotkał w przedsionku Pawła. Wracał właśnie z kopalni i był wesoły. Ten strejk bawił go.
— No? — spytał go wuj.