Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/209

Ta strona została przepisana.

Siedzący przy stole zamienili niespokojne spojrzenia.
Wszyscy zamilkli. Po chwili popróbowano żartów, udawano chowanie do kieszeń resztek cukru, mówiono o kryciu srebra stołowego. Dyrektor jeden nie śmiał się i wnet żarty ustały, głosy zniżyły się do szeptu, a po dywanie salonu zadudniły ciężkie, twarde kroki robotników.
Pani Hennebeau szepnęła do męża:
— Sądzę, że wypijesz naprzód kawę.
— Rozumie się — odparł — mogą poczekać.
Pozornie zajęty tylko filiżanką drżał z niecierpliwości i nadsłuchiwał toczonej w sąsiednim pokoju rozmowy.
Paweł skłonił Cecylkę, że wstała i zajrzała przez dziurkę od klucza. Tłumili śmiech i szeptali bardzo cicho.
— Widzi ich pani?
— Widzę wielkiego, a za nim trzech mniejszych.
— No, prawda jacy obrzydliwi? Jak zbóje!
— Ależ nie, przeciwnie, bardzo mi się podobają.
Nagle pan Hennebeau wstał z krzesła i powiedział, że kawę wypije potem, gdyż jest za gorąca. Wychodząc z pokoju położył palec na ustach, zalecając w ten sposób ostrożność. Wszyscy siedzieli znowu przy stole niemi, nie śmiejąc się poruszyć, nadsłuchując z natężeniem męskich, szorstkich głosów, rażących ich uszy.

II.

Dzień przedtem Stefan i kilku górników uchwalili na zgromadzeniu u Rasseneura wysłać deputacyę do dyrekcyi i wybrać jej członków. Maheude dowiedziawszy się wieczór, że mąż wszedł w skład deputacyi poczęła lamentować i wyrzekać, że pewnie chce, by ich wygnali wszystkich z mieszkania. Sam Maheu opierał się wyborowi. Oboje, mimo oburzenia na niesprawiedliwość, w chwili czynu popadli znowu w służalczość wrodzoną i woleliby byli raczej wyrzec się wszystkiego i ograniczyć jeszcze bardziej. Maheu słuchający zazwyczaj w sprawach ważnych