Miarę klęski dopełniły jeszcze mrozy, które ścisnęły nagle, a kobiety z trwogą spoglądały na znikające zapasy węgla, pewne, że nie wydadzą im paliwa w kopalni jak długo mężczyźni strejkować nie przestaną. Więc nie dość, że mają ginąć z głodu, trzeba będzie nacierpieć się jeszcze przedtem z powodu zimna.
U Maheuów zabrakło już wszystkiego, Levaquowie żyli z dwudziestu franków pożyczonych od Bouteloupa, Pierronowie mieli dość pieniędzy jak zawsze, ale chcąc sobie nadać pozory, że cierpią niedostatek na równi z innymi brali wszystko na kredyt u Maigrata. Bali się, by ich nie nachodzono o pożyczkę. Od soboty wiele rodzin szło spać bez kolacyi, a jednak mimo strasznego widma długich głodnych dni nie dała się słyszeć nie jedna skarga. Wszyscy mężnie trwali przy raz wydanem haśle. Co więcej, nabrali takiego zaufania, że zmieniło się ono w ślepą fanatyczną wiarę. Przyrzeczono im, że nastaną czasy sprawiedliwości, więc zdecydowali się cierpieć dla osiągnięcia szczęśliwości powszechnej. Głód zawracał głowy, nigdy też nędzarzom nie przedstawiły się takie szerokie horyzonty, nigdy też tak nie upajano się obrazami złotej niedalekiej przyszłości. Przysłonionemi mgłą wycieńczenia oczyma oglądali tam cuda wyśnione i kraina szczęścia gdzie wszyscy będą braćmi, wydała im się rzeczywistą i bliską, zdawało im się że tuż żyją w złotym wieku wspólnej braterskiej pracy i wspólnego używania. Nic nie mogło zachwiać wiary. Tymczasem wyczerpała się kasa, Kompania nie ustępowała, każdy dzień musiał pogarszać sytuacyę. Mimoto nietracił nikt nadziei, a na wszystko ruszano jeno ramionami i uśmiechano się pogardliwie. Gdyby nawet ziemia usuwać się teraz im z pod nóg zaczęła, nastąpiłoby ocalenie przez cud. Ta wiara zastępowała im chleb i grzała przemarzłe ciała. Strawiwszy bardzo szybko wodziankę zapadali w oszołomienie i w tej ekstazie wiary w lepsze życie, podobni byli męczennikom, dzikim zwierzętom niegdyś na pożarcie rzucanym.
Stefan przywodził. W wieczornych rozmowach objawiał swe wyrocznie i w miarę wiadomości nabywanych
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/221
Ta strona została przepisana.