Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/248

Ta strona została przepisana.

Stefan i delegaci wahali się uczynić ponowny krok nie znając zamiarów dyrekcyi. Danseart zapytany dawał wymijające odpowiedzi. Rzeczywiście dyrektor ubolewa nad tem, będzie się starał doprowadzić do ugody, ale bliższych szczegółów nie zna. W końcu postanowili pójść do pana Hennebeau, by nie mieć na sumieniu, że zaniedbali coś, że nie dali sposobności przeciwnikom do wyznania, że nie mieli słuszności. Zaprzysięgli jeno przedtem, że od żądań nie ustąpią, i utrzymają je w całej rozciągłości.
Schadzka odbyła się we wtorek, w dzień kiedy nędza górników doszła do zenitu. Przemawiano do siebie mniej uprzejmie niźli za pierwszym razem. Maheu przemawiał znów i oświadczył, że wysłano ich, by zapytali, czy dyrekcya niema im co nowego do powiedzenia. Pan Hennebeau wyraził zrazu swe zdziwienie.
Nic nowego się nie stało i stać się nie może, póki robotnicy trwać będą w swym uporze. To szorstkie oświadczenie wytworzyło najgorszy nastrój, i gdyby nawet delegaci przyszli z najlepszymi zamiarami musiałoby ich podniecić do wytrwania przy swojem. W końcu dyrektor oświadczył, że chcąc stworzyć podstawę do ugody, proponuje, by górnicy przyjęli oddzielną zapłatę za stemplowanie, a Kompania podniesie płace od wózka o te dwa centimy, które rzekomo zarabia przy nowej taryfie. Dodał zaraz, że proponuje jeno od siebie, bo nic nie postanowiono, ale ma nadzieję uzyskać tę koncesyę w Paryżu. Delegaci odrzucili propozycyę i powtórzyli swe żądania przywrócenia dawnej taryfy i podwyższenia płacy od wózka o pięć centimów. Wobec tego przyznał się pan Hennebeau, że jest upoważniony zawrzeć ugodę wedle swej propozycyi i namawiał, by się zgodzili i nie skazywali żon i dzieci na śmierć głodową. Z oczami w podłogę utkwionemi, nie ustępywali i na wszystko odpowiadali zdziczałem!, twardemi głosami: Nie. Pożegnanie nie było przyjacielskiem, pan Hennebeau zatrzasnął drzwi, a delegaci odeszli dudniąc po bruku trzewikami z wściekłością zwyciężonych, doprowadzonych do ostateczności.