Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/251

Ta strona została przepisana.

Ogarnął ją gniew na Alzirę, którą rano wysłała na zsypisko, by zbierała kawałki węgla. Dziecko wróciło bez niczego i powiedziało, że Kompania nie pozwala zbierać. Niech djabli wezmą Kompanię! Czyż się przez to kogo okrada? Alzira rozpłakała się i przyrzekła, że jutro pójdzie choćby miała dostać bicie od dozorcy, który jej dzisiaj tem groził.
— A gdzież ten gałgan Jeanlin pytam się? Miał przynieść sałaty! Przynajmniej mógłby człek gryść jak zwierzę. Zobaczycie, ta szelma znowu nie wróci na noc jak wczoraj. Nie wiem co on robi, ale wygląda jakgdyby miał zawsze pełny żołądek.
— Może odparł Stefan — żebrze po ulicach.
Maheude podniosła w górę pięści.
— O gdyby tak było!... Dzieci moje... żebrać po ulicach! Raczej wołałabym je pozabijać i zginąć potem.
Maheu skulił się znów na brzegu stołu, dzieci zdziwione, że nie podają im wieczerzy poczęły płakać, a Bonnemort cmokał językiem usiłując w ten sposób pozbyć się uczucia głodu. Wszyscy siedzieli i kostnieli coraz bardziej. Wszystko na co cierpieli dawało im się teraz coraz bardziej we znaki. Dziadek kaszlał coraz bardziej i spluwał czarno, a przytem zapadł na reumatyzm graniczący z wodną puchliną, ojciec dostał astmy i opuchły mu kolana, matka i dzieci cierpiały na szkrofle i dziedziczną błędnicę. Póki była praca i środki utrzymania nie zważano na te zawodowe choroby, ale teraz po koloniach marli już ludzie jak muchy. Koniecznie trzeba było coś znaleść na kolacyę. Ale gdzie szukać, dokąd iść?
Gdy się ściemniło i smutek począł bardziej jeszcze ciężyć, Stefan walczący ze sobą już od chwili wstał zdecydowany i rzekł:
— Niedługo wrócę. Spróbuję, może co przyniosę.
Wyszedł. Przyszła mu na myśl Mouquette. Może ma kawałek chleba, jeśli ma, da, z radością. Ale smuciło go, że to go zmusza do powrotu do Reąuillart. Ha, trudno, będzie go znów całowała po rękach, a on będzie