że panuje pośród nas jedność i że raczej umrzyć gotowiśmy jak poddać się.
— Tak, tak, do kopalń! Do kopalń!
Stefan ciągle oczyma szukał Katarzyny pośród rozognionych twarzy ale nie było jej tu widocznie. Natomiast nasuwał mu się ciągle na oczy Chaval uśmiechający się drwiąco i wzruszający ramionami. Pokrywał w ten sposób zazdrość. Byłby dał nie wiem co za cząstkę popularności Stefana.
— A jeśliby się trafili wśród nas szpiegowie, — mówił dalej Stefan zerkając na Chavala — to niech wiedzą, że mają się mieć na baczności. Znamy ich! Widzę tu robotników z Vandame, którzy nie porzucili pracy!
— Czy to do mnie pite? — spytał Chaval wyzywająco.
— Do ciebie, czy do innego, to wszystko jedno. Ale dobrze, gdy się sam zgłaszasz więc wiedz, że ci co głód cierpią nie mają nic do czynienia z tymi, którzy pracują.
Przerwał mu drwiący głos:
— Ii... on pracować? I pocóż mu tego? Ma przecież dziewczynę co na niego pracuje.
Chaval zaczerwienił się i zaklął.
— Do licha! — krzyknął. — Cóż to? Czy nie wolno pracować?
— Tak, nie wolno, — odparł Stefan — gdy wszyscy za wspólną sprawę cierpią głód, nie wolno jest egoistą być i stawać po stronie pracodawców. Gdyby strejk był ogólny bylibyśmy dawno panami sytuacyi. Gdy Voreux i inne kopalnie stoją czyż sprawiedliwem jest, by w Jean Bart pracowano? Gdyby praca w całem zagłębiu stanęła, byłby to cios dla kapitalistów. Słyszysz, ci, co pracują w Jean Bart i ty razem z nimi — to zdrajcy!
— Słuchajcie! — zawołał. — Przyjdźcie jutro do Jean Bart i przekonajcie się czy pracuję. Przysłano mnie właśnie do was, bym oświadczył, że idziemy ręka w rękę z wami! Ognie należy pogasić! Do strejku muszą przyłączyć się i maszyniści! Zatrzymamy pompę. Temlepiej jeśli woda zaleje kopalnię i zniszczy wszystko.
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/279
Ta strona została przepisana.