Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/285

Ta strona została przepisana.

nie o elegancyę w konstrukcyi budynków. Sortownie miały ładne dachy w kształcie balonu, wieżę szachtu zjazdowego zdobił zegar, hale kontrolna i maszynowa miały fasady renesansowe, a komin opasywała spiralna linia, z czerwonych i czarnych cegieł. Pompa położona i była w innej, objętej koncesyą dawnej kopalni Gaston Marie, służącej teraz jedynie do czerpania wody. Po obu stronach szachtu zjazdowego znajdywały się dwa inne, służące do komunikacyi drabinowej i wentylacyi.
Wczesnym rankiem, po trzeciej Chaval przybył do kopalni. Doczekał się przybycia innych i począł namawiać, by poszli za przykładem górników Montsou i zażądali podwyższenia płacy o pięć centimów od wózka. Niebawem przeszło czterystu robotników rzuciło się z ogrzewalni do hali zjazdowej z wielkim krzykiem. Ci, którzy chcieli pracować trzymali w rękach lampy, kilofy i łopaty byli bez obuwia, oporni ubrani ciepło z powodu mrozu zagradzali drogę do windy i biura kontrolora. Dozorcy pochrypli od nawoływania do porządku i błagań, by oporni, nie przeszkadzali tym, którzy mają chęć do pracy.
Chaval wpadł w złość ujrzawszy Katarzynę ubraną w spodnie, kitel płócienny i niebieską czapeczkę górniczą. Wstając z łóżka roskazał jej brutalnie, by nie ruszała się. Ale nie posłuchała go zrospaczona, że praca przerwy dozna i braknie środków do życia. Chaval nigdy prawie nie dawał jej pieniędzy, musiała pracować na oboje. I cóż się z nią stanie? Ciążyła jej na duszy zmorą, bezustanny strach przed jutrem, które przedstawiało się jej w postaci domu publicznego w Marchiennes, gdzie kończyły zazwyczaj żywot przesuwaczki pozbawione chleba i dachu nad głową.
— Psiakrew! — wrzasnął Chaval — cóż tu masz do roboty?
Wybąknęła, że nie może żyć z procentów, więc chce pracować!
— Więc zwracasz się przeciw mnie małpo jedna! Idź mi zaraz do domu bo inaczej dam ci takiego kopniaka że stracisz wszystkie zęby.