Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/309

Ta strona została przepisana.

chtowej. Ledwo klatki zaklinowały się hakami w drzewie rusztowania rozległ się zgrzyt pilnika gryzącego stal. Nastała cisza, zgrzyt przeraźliwy rozlegał się donośnie, a wszyscy podnieśli głowy i czekali z zaciekawieniem. Maheuowi stojącemu blisko wieży serce skakało z dzikiej radości. Zdawało mu się, że zęby pilnika przecinające dostęp do jednej z owych nor niedoli, gryzą niedolę samą i nędzę i świat od niej oswabadzają.
Ale Brulé nie dała za wygraną. Zbiegła po schodach do hali maszyn z okrzykiem:
— Gasić ognie! Do kotłów! Do kotłów!
Runął za nią tłum kobiet, a z tłumem Maheude z zamiarem przeszkodzenia, by wszystkiego nie zniszczono tak jak mąż jej pilnował przecinających liny. Można przecież domagać się swego, nie niszcząc cudzej własności. Kobiety wypędziły z kotłowni palaczy, a Brulé uzbrojona w wielką szuflę przykucnęła przed pierwszym piecem szybko nabierając węgle i wyrzucając je na ceglaną posadzkę.
Było tu dziesięć pieców i pięć kotłów. Do wszystkich rzuciły się kobiety. Levaque oburącz chwyciła szuflę, Mouquette zakasała się wysoko, by spódnica jej nie zajęła się od ognia i wszystkie z rozwianemi włosami pracowały potniejąc w tym strasznym żarze podobne do czarownic, zajętych jakąś tajemniczą operacyą w czeluściach piekielnych. Kupy pałających węgli rosły coraz to wyżej, aż wreszcie od żaru pękł sufit hali.
— Dość tego! — krzyknęła Maheude. — Buda zaczyna się palić!
— Temlepiej! — odparła Brulé. — Przysięgłam, że pomszczę na tych drabach śmierć mego męża.
W tej chwili gdzieś z góry rozległ się głos Jeanlina:
— Na bok! Gaszę! Puszczam parę!
Wśliznął się tu jeden z pierwszych uszczęśliwiony tym chaosem pilnie szukając czegoś, co by mógł zniszczyć. Nagle wpadło mu na myśl odkręcić kurki i wypuścić parę z kotłów.