Stefan, który nie przyjął rano swej porcyi chleba uczuł w żołądku ból szarpiący. Słońce stało już wysoko i po sześciu tygodniach strejku głód począł gryść żołądki wszystkich, podniecone szybkim, a długim biegiem po równi. Kilka skórek,_odrobinę kasztanów Mouquette strawiono już dawno. Żołądki dopominały się pokarmu i to zaogniało jeszcze bardziej zawiść do zdrajców. Wołano:
— Do kopalń! Niema już pracy! Chleba!
Stefan mechanicznym ruchem podnosił od czasu do czasu do ust manierkę z jałowcówką. Drżał ze zimna i zdawało mu się, że go to rozgrzeje. Policzki mu rozgorzały, oczy poczęły połyskiwać. Ale nie zakręciło mu się w głowie, chciał powstrzymywać od zniszczenia. Nie dał się unieść zemście.
Gdy tłum mijał drogę do Joiselle, nadbiegł hajer z Vandame, który dla zemsty nad swym chlebodawcą chciał pociągnąć w swą stronę strejkujących. Począł wołać:
— Do Gaston Marie! Zniszczyć pompy, by woda zalała Jean Barit!
Grupa biegnących skierowała się w tę stronę mimo protestów Stefana. I na cóż niszczyć galeryę? Mimo wściekłości obudziła się w nim odraza do niszczenia tego, czego dokonała ciężka praca górnika. Poparł go Maheu. Czyż rozumnie jest mścić się na maszynie? Ale hajer ciągle nawoływał, tak że Stefan musiał kategorycznie roskazać:
— Do Mirou! Tam pracują zdrajcy! Do Miron! Do Mirou!
Ruchem ręki skierował tłum na drogę w lewo, a Jeanlin pobiegł naprzód dmąc w róg co siły. Tłum zakotłował na miejscu, wreszcie usłuchał Stefana, Gaston Marie na razie ocalała.
Cztery kilometry do Mirou przebyto w niespełna pół godziny. Drogę brzeżył wąski pas kanału pokrytego lodem. Monotonny krajobraz ożywiały jeno rzadko stojące bezlistne drzewa, które mróz zmienił w wielkie kandelabry. Zresztą aż po kraj horyzontu nic, jeno biała równia,
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/314
Ta strona została przepisana.