Beaumont na przełaj przez pola, by wydostać się na drogę do Joiselle. Kolej zastąpiła im drogę, obalono otaczający ją parkan. Tłum zbliżył się do Montsou i z małej wyniosłości zobaczono to miasto i całą równię, aż po Marchiennes.
Victoire oddalona była o dobre pięć kilometrów. Wszyscy pędzili z taką furyą, że nie czuli znużenia, nie bolały ich poranione nogi. Ciągle przyłączali się nowi ochotnicy z pobliskich kolonij. Gdy przekroczono most na kanale i znaleziono się pod kopalnią Victoire, tłum, liczący już dwa tysiące głów doznał rozczarowania. Minęła już trzecia i w kopalni nie było górników. Musiano zadowolnić się okrzykami i poczęstowaniem gradem cegieł zaczynających właśnie pracę robotników ziemnych. Rozsypano się po zdobytej bez wysiłku kopalni. W braku zdrajców poczęto mścić się na urządzeniu. Żądza niszczenia wzbierała ciągle jeszcze. Długie lata nędza przygotowywała ich do tego dnia, w którym mogli użyć sobie na zemście.
Za szopą zobaczył Stefan dwu ludzi, ładujących węgiel na wozy.
— Uciekajcie coprędzcj! — zawołał — Ani kawałek węgla nie wyjdzie z kopalni!
Na krzyk jego nadbiegło około stu strejkujących i ładownicy mieli ledwie czas umknąć. Wyprzęgnięto konie. Uciekły przerażone krzykami i biciem. Obalono wóz i złamano dyszel.
Levaque począł silnymi ciosami siekiery rąbać belki podtrzymujące most. Ale nie dość sporo mu to szło, wpadł przeto na myśl zniszczenia szyn kolejki okrążającej podwórze kopalni. Niebawem wszystko rzuciło się do roboty. Maheu żelazną sztabą jak dźwigarem podważał progi i wyrywał szyny, a Brulé tymczasem z innemi kobietami pospieszyła do lampiarni. Niedługo szkło lamp pokryło podłogę. Maheude rozszalała rozbijała lampy na wyprzódki z panią Levaque. Wszystkie obryzgały się oliwą, a Mouquette obcierała ręce w koszulę, rada niezmiernie, że taka
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/319
Ta strona została przepisana.