bez większego znaczenia. Pod wrażeniem porannej defilady dragonów górnicy, kilka dni conajmniej będą siedzieli cicho.
Panu Hennebeau, gdy został sam przyszło mimoto na myśl, wysłać depeszę do prefekta, ale powstrzymała go obawa zdradzenia własnego niepokoju. Nie mógł sobie dotąd darować, że miał tak zły węch i wszystkim rozpowiadał, a co gorsza napisał do rady nadzorczej, że strejk ustanie do dni czternastu. Oto trwa już niemal dwa miesiące ku jego wielkiemu zdumieniu. Z każdym dniem znaczenie upada, traci swój wpływ! Pan Hennebeau uczuł, że musi się odznaczyć czemś niezwykłem, jeśli zrehabilitować się ma w oczach rady. W ostatnim liście prosił o wskazówki na wypadek zaburzeń. Odpowiedzi nie było. Może ostatecznie nadejdzie dziś pocztą popołudniową. Będzie przecież i tak dość czasu na depeszę z żądaniem wojska, dla ochrony kopalń! Był pewny, że wojsko sprowokuje robotników, że krew popłynie zrobi się wielka awantura, a mimo swej energii nie chciał brać na siebie odpowiedzialności.
Aż do jedenastej pracował bez przeszkody. Ciszę przerywał jeno skrzyp szczotek, któremi Hipolit wycierał podłogę oddalonego pokoju na pierwszem piętrze. Nagle dostał razem niemal dwie depesze. Pierwsza donosiła o napadzie na Jean-Bart dokonanym przez strekujących z Montsou, druga zawierała szczegóły o przecięciu lin, zgaszeniu ogni i spustoszeniu. Nie mógł pojąć. Czegóż chcieli strejkujący od Deneulina? Czemu raczej nie rzucili się na którąś z kopalń Kompanii? Zresztą tem lepiej! Niech całe Vandame przewrócą do góry nogami, to przyspieszy jeno spełnienie jego planów. O dwunastej sam zjadł śniadanie w pustej jadalni, a służący obsługiwał go tak cicho, że nawet szmeru pantofli słychać nie było. Osmuciła go ta cisza, a wreszcie przeraziło wprowadzenie dozorcy, który przybiegł co sił w nogach i przyniół mu wieść o pochodzie strejkujących na Mirou. Nim skończył kawę dostał depeszę, że Cevecoeur i Madeleine zagrożone. To wprawiło go w desperacyę. Poczta z Paryża
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/325
Ta strona została przepisana.