Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/334

Ta strona została przepisana.

Łucya i Janka usiłowały wykopać Cecylkę ze słomy. Broniła się, myśląc że dzicy idą ciągle jeszcze i powtarzała, że nie chce patrzyć na nich.
Wreszcie damy wsiadły do powozu Negrel dosiadł konia, i wpadł na pomysł, by powrócić drogą na Requillart.
— Jedź ostrożnie — rzekł do furmana — droga bardzo zła. Jeślibyś widział większe gromady robotników i nie mógł zjechać na drogę pod samym domem, to stań poza starą kopalnią, dojdziemy do domu pieszo i wejdziemy furtką ogrodową. Powóz i konie umieścisz potem gdziekolwiek, w jakiej szopie, czy gospodzie.
Ruszyli. W dali widać było tłum zalewający Montsou.
Mieszkańców ogarnęła panika, już na sam widok przelatujących ulicami dragonów i żandarmów. Obiegały straszne pogłoski. Mówiono o plakatach grożących mieszczanom rozpruwaniem brzuchów. Nikt ich nie czytał, a jednak cytowano ustępy „dosłownie.“ Notaryusza zwłaszcza ogarnął wielki strach, gdyż dostał list anonimowy z doniesieniem, że w piwnicy pod jego domem znajduje się beczka prochu i wyleci w powietrze jeśli nie stanie po stronie ludu.
Gregoirowie, których wizyta przeciągnęła się skutkiem tego listu, uśmiechali się i tłumaczyli mu, że list jest dziełem żartownisia, który chciał mu napędzić strachu wobec zbliżającego się tłumu robotników strejkujących. Nawet patrząc na wkraczający do miasta tłum, Gregoirowie nie czuli żadnego niebezpieczeństwa. Byli pewni, że wszystko się dobrze skończy. Była dopiero piąta, więc czekali, aż droga się opróżni, by udać się do stojącego naprzeciwko budynku dyrekcyjnego, gdzie, jak mniemali oczekuje ich już Cecylka. Ale nikt w Montsou nie podzielał ich zapatrywań. Biegano, szeptano, zamykano drzwi i okna. Maigrat naprzeciwko zasuwał drzwi wielkiemi sztabami żelaza, a drżał przytem tak, że mała słabowita żona musiała mu pomagać zasuwać rygle.