nie otwierał, Negrel nie mógł mimo wysiłków drzwi wyważyć, a tłum dokoła nich wzrastał z każdą chwilą. Negrel bał się, że ich tu otoczą, a więc powziął myśl desperacką przejścia środkiem oblegujących do drzwi frontowych. Popychał przed sobą damy. Ale powstał ścisk, bo zewsząd począł napierać tłum, gapiąc się na te postrojone panie, ugrzęzłe w tłumie. Zamęt powstał taki, że stało się coś, czego sami biorący udział w zajściu pojąć nie mogli. Łucya, Janka i pani Hennebeau dotarły do drzwi półotwartych przez Rózię i wśliznęły się do środka. Za niemi wszedł Negrel i zaryglował drzwi, pewny, że widział Cecylkę wchodzącą nasamprzód. Ale nie było jej. Zginęła po drodze. Tak się przeraziła, że obróciła się tyłem do drzwi i rzuciła potem w sam tłum.
Na widok bezbronnej ofiary powstał krzyk.
— Niech żyje republika socyalistyczna! Śmierć mieszczuchom!
Niektórzy uważali dziewczynę za panią Hennebeau, inni za jej przyjaciółkę. Nie poznano Cecylki, gdyż miała woalkę na twarzy. Ale nie szło o to, kim była, wściekłość tłumu wzniecił widok jej sukni jedwabnej, futra, białych piór na kapeluszu, zapach perfum, bijący od niej, zegarka białej cery i delikatnych rąk próżniaczki, która nie tknęła się nigdy węgla.
— Czekaj! — wrzeszczała Brule. — Przypniemy ci gdzieś twoje koronki!
— Nam skradła to wszystko łajdaczka! — wołała Levaque. — Patrzcie ubiera się to we futra, gdy my giniemy nieledwie z zimna. Rozbierzmy ją do naga i dajmy jej nauczkę?
Nadbiegła Mouquette.
— Tak! — zawołała — Trzeba ją osmagać!
Wyciągnęły się dłonie. Każda z nędzarek chciała dostać część toalety Cecylki. O, pewnie naga nie będzie ładniejsza od innych. Mówią, że często bogaczki jedwabiami zakrywają zgniliznę. Dość niesprawiedliwości! Teraz te damy, które płacą po pięćdziesiąt sous za upranie spódnicy będą musiały ubierać się jak robotnice!
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/342
Ta strona została przepisana.