Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/354

Ta strona została przepisana.

w grocie, w której panowała ciepłota letniej łaźni. Jeanlin był jego dostawcą i dyskretny jak Indyanin zacierał ręce na myśl figla jaki spłatał żandarmom. Stefan cierpiał jeno na brak światła. Jeanlin, przynosił wszystko, nawet pomadę, ale nie mógł jakoś przyłapać paczki świec.
Tymczasem świecił jeno przy jedzeniu, nie mogąc po ciemku przełknąć ni jednego kęsa. Ta zupełna, jednostajna ciemność bez końca ciężyła mu niezmiernie. Zdawało mu się, że przygniata myśli jego. Żył teraz z kradzieży i dręczyło go to tak, że ograniczał się do rzeczy najkonieczniejszych. Ale cóż było robić? Żyć przecież musiał. I jeszcze gnębiło go wspomnienie owego szału pijackiego, gdy po wypiciu naczczo jałowcówki rzucić się chciał z nożem na Chavala. Niezmierny strach go opanował na myśl o tej odziedziczonej skłonności do mordu po przełknięciu propli spirytusu. Czyż skończy jako morderca? Wyczerpany i przesycony gwałtami przez pierwsze dwa dni leżał jak martwy i spał. Rozstrój nerwowy przeprzeciągał się, był jak rozbity, bolała go głowa, w ustach czuł gorycz jak po przepiciu. Doniósł Maheuom gdzie jest, ale nie mogli mu posłać świecy, musiał tedy jeść nawet po ciemku.
Po kilka godzin leżał wyciągnięty na sianie i przychodziły mu do głowy różne myśli, które w innych warunkach nigdyby nie powstały w jego mózgu. W miarę jak czytał uczuwał co dnia wyższość nad innymi górnikami, a teraz po tym szalonym biegu od kopalni do kopalni poczuł do nich wstręt. Pytał się sam siebie skąd się wzięło owo uczucie i doszedł do wniosku, że zbudziła je w nim dzikość ich instynktów i uciech i wstrętny odór nędzy napełniający powietrze w koloniach. Zadrżał na myśl, że będzie zmuszony wrócić do nich. O jakąż odrazę budziła ta czereda nędzarzy żyjących w brudzie! Ni słowa rozsądnego niema z kim zamienić, nic tylko głupota, odór cebuli i życie bydlęce! Pragnął teraz rozszerzyć ich światopogląd, skłonić ich do wykwintniejszego życia wpoić im inne bardziej dystyngowane obejście, jedem słowem skalę ich życia zbliżyć do mieszczańskiej,...