Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/356

Ta strona została przepisana.

stępywały po sobie bez przerwy i Stefan czuł tę ogólną ruinę błądząc po polach nocą jak wilk co się wyhylił z kniei. Pod czarnem niebem stały martwe fabryki, trupy, murszejące i rozpadające się w pył. Ucierpiały zwłaszcza cukrownie. Firmy Hoton i Fauvelles ogłosiły swą upadłość, w młynie parowym u Dutilleula stały maszyny od tygodnia, a dostarczająca kopalniom lin walcownia firmy Bleuze, upadła zniszczona strejkiem. W kierunku Marchiennes było jeszcze gorzej. W hucie Gagebois pogaszono ognie, w fabryce ciesielskiej w Sonnevile zredukowano produkcyę, z trzech pieców fabryki kutych narzędzi żelaznych jeden jeno funkcyonował, a na całym horyzoncie nie tliła ni jedna baterya koksowa. Strejk Montsou mający swe źródło w kryzysie przemysłowym zaostrzył go jeszcze i przyspieszył ruinę fabryk okolicznych. Do dawniejszych przyczyn kryzysu, to jest braku zamówień z Ameryki i braku kapitału przez grunderstwa pożartego przyłączyła się jeszcze jedna... brak węgla... tego chleba codziennego maszyn... kopalnie go przestały dawać... więc mowy o produkcyi być nie mogło. Kompania produkowała w nieobjętych strejkiem kopalniach tak mało, że od grudnia nie miała kawałka węgla zapasowego. Jedno wywoływało drugie, klęski następywały co dnia, a katastrofa sięgła miast pobliskich jak Lille, Douai, i Valenciennnes, gdzie jeden po drugim uciekali bankierzy podkopując byt wielu rodzin.
Stefan z roskoszą wdychiwał wraz z lodowałem powietrzem nocy ów powiew nicości, a w sercu jego rozkwitała nadzieja, że nadejdzie, dzień, kiedy świat stary legnie w gruzach, rozpadną się majątki i przeznaczenie jak łan pszenicy skosi wszystko. Najbardziej jednak ciekawiły go kopalnie Kompanii i w czarne noce zwiedzał jednę po drugiej, radując się bardzo ilekroć posłyszał o nowej szkodzie. Im dłużej chodniki stały opuszczone, tem częściej następywały zgniecenia i zapadania się. I tak, ponad północną galeryą Mirou ziemia tak się obniżyła, że na przestrzeni stu metrów zapadła się droga wiodąca do