Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/363

Ta strona została przepisana.

Pokojowe załatwienie sporu było już niemożliwe. Wszystkich ogarnęła wściekłość. Levaque wzamian powiedziała, że słyszała od Pierronki, iż Maheuowie sprzedali Katarzynę i wszyscy teraz, nie wyłączając malców mają pewną chorobę weneryczną, którą Stefan przyniósł z Wulkanu.
— Tak mówiła! — ryczał Maheu. — Dobrze! Idę do niej. A jeśli przekonam się, że tak powiedziała wybiję jej zęby!
Wybiegł z domu, Levaquowie pospieszyli za nim, by być świadkami rozprawy, a Bouteloup bojący się wszelkich awantur pospiesznie skrył się w domu. Maheude podniecona chciała także wybiedz, ale powstrzymał ją bolesny jęk Alziry. Otuliła ją szczelniej kołdrą i poczęła wyzierać oknem.
— Ach ten doktór... kiedyż nareszcie przyjdzie?
Pod drzwiami Pierronów ujrzeli Maheu i Levaquowie małą Lidyę, grzebiącą w śniegu. Dom był zamknięty, ale przez szczelinę w okiennicy błyskało światło. Dziewczyna z zakłopotaniem odpowiadała na pytania o rodziców. Ojca nie było, poszedł do babki Brulé do pralni po bieliznę. Na pytanie co robi matka zmieszała się i zamilkła. Ale na ustach jej pojawił się złośliwy uśmiech. Matka wygnała ją na dwór, bo przyszedł pan Dansaert.
Mówiła, że im przeszkadza. Dozorca obchodził tego ranka kolonie z dwoma żandarmami werbując górników i strasząc trwożliwszych tem, że jeśli w poniedziałek nie stawią się do roboty w Voreux, Kompania sprowadzi robotników z Belgii. Ze zmierzchem odprawił żandarmów, a wiedząc, że Pierronka sama, wstąpił, by wypić przy ciepłym piecu kieliszek jałowcówki.
— Cicho! — szepnęła Levaque z cynicznym uśmiechem. — Cicho... a może co zobaczymy... Potem rozprawimy się z nią. Ustąp się mała.
Lidya odstąpiła parę kroków, a Levaque przyłożył oko do szczeliny w okiennicy. Słumił okrzyk zdziwienia, całe jego ciało trzęsło się od śmiechu. Żona jego spojrzała też, ale odstąpiła oświadczając, że sprawia jej to obrzy-