i wreszcie córka zmarła, z głodu podczas strejku. hociaż sami przeważnie winni byli temu wszystkiemu i dobrze im się stało za to, że mieli te przeklęte przekonania rewolucyjne, państwo Gregoirowie przebaczyli im jednak, i na dowód tego sami chcieli wesprzyć. Pod siedzeniem powozu mieściły się dwa wielkie, starannie owinięte pakiety.
Stara jakaś kobieta wskazała furmanowi mieszkanie Maheudy. Ale darem nie pukano do drzwi, daremnie bito nawet pięściami. Dom wyglądał jak wymarły, czy opuszczony od dawna.
— Niema nikogo — rzekła Cecylka. — A to okropne! Cóż począć teraz z temi wszystkiemi rzeczami.
Nagle otwarły się drzwi sąsiednie i ukazała się Levaque.
— O, to pan dobrodziej, pani dobrodziejka i panienka! — zawołała. — Proszę wybaczyć, sąsiadka wyszła do Requillart!
Z wielką gadatliwością poczęła rozwodzić się nad całą historyą kładąc ciągle nacisk na to, że wzięła do siebie Lenorę i Henrysia, gdyż trzeba sobie wzajem pomagać. Dostrzegła pakiety i sprowadziła opowiadanie na swą córkę, na własną nędzę. W reszcie rzekła z wahaniem.
— Mam klucz. Jeśli wielmożni Państwo chcą wejść... dziadek jest w domu.
Spojrzeli zdumieni. Jakto, jest w domu i nie odezwał się gdy pukali? Gdy Levaque otwarła drzwi, stanęli osłupiali w progu.
Przy ostygłym dawno kominie siedział na krzesśle Bonnemort, z oczami bezmyślnie wlepionemi w przestrzeń. Izba bez zegara i szaf wydała się teraz jeszcze większa. Nie było tu nic prócz krzesła Bonnemorta i portret cesarza i cesarzowej uśmiechających się ze ściany głupkowato. Starzec nie ruszył się na widok ludzi, nie widział ich pewnie wcale. Siedział, a u nóg jego stała miseczka z popiołem, w którą spluwał od czasu do czasu.
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/450
Ta strona została przepisana.