Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/458

Ta strona została przepisana.

w żołądkach przypomniał im o jedzeniu, o czem zapomnieli. Nie zjedli dotąd swej „kanapki“, znaleźli ją przesiąkłą wodą zamienioną w papkę i Katarzyna wpadła zaraz w gniew, gdy Stefan nie chciał wziąć połowy. Gdy zjedli, dziewczyna śmiertelnie znużona, zasnęła zaraz snem kamiennym. Stefan spać nie mógł, siadł oparł głowę na rękach i drzemał.
Ile godzin tak minęło, nie wiedział. Jedno wiedział tylko, to mianowicie, iż od chwili w otworze sztolni ukazała się czarna, ruchliwa woda. Z początku zjawiły się na ziemi wężyki, potem dziwaczne kształty jakby zwierza pełzającego, a wreszcie woda oblała nogi śpiącej. Przerażony wahał się jeszcze czy ją zbudzić, czy wyrwać ją okrutnie z tej szczęśliwej nieświadomości. Może śniła, że chodzi po łące, że jest wiosna? Zresztą dokądże uciekać? Myślał, i nagle przypomniał sobie, że ta droga w pokładzie Wilhelma ma połączenie w górze z poziomą galeryą wiodącą do górnej hali zjazdowej najwyższego piętra. A więc było wyjście! Pozwolił jej spać jeszcze chwilę, a potem uniósł lekko. Zadrżała:
— A więc znowu zaczyna się! — wyjąknęła!
— Nie, uspokój się! Przysięgam ci, jest wyjście!
By wyjść, musieli się zanurzyć po szyje w wodzie, potem poczęli się znowu spinać w górę kominem wyłożonym drzewem. Zrazu chcieli uwiązać na linie zwisającej jeden wózek, ale nie uczynili tego z obawy, że ściągnie drugi z góry i zginą od uderzenia. Zrezygnowawszy tedy z pomocy spinali się, raniąc sobie palce na belkach. Stefan szedł z tyłu i podtrzymywał Katarzynę głową, ile razy ręce odmawiały jej posłuszeństwa. Ale po jakimś czasie trafili na drzazgę belki zamykającą przejście. Ziemia w tem miejscu ustąpiła ciśnieniu, droga była zamknięta. Szczęściem właśnie do tego miejsca przypierał poziomy chodnik boczny i zaraz też dostali się do niego.
Zdziwili się, ujrzawszy nagle światło. Jakiś człowiek krzyknął ze złością:
— A co... jak widzę... więcej jest jeszcze na świecie durniów podobnych do mnie!