na twarz dziewczyny. Prędzej była to fizyognomia cyrkowego, osypanego mąką Pierrota. Dziwiła go natomiast fizyczna siła tego dzieciaka, połączona z niezwyczajną zręcznością. Prędzej dużo niż on nabierała po trochu węgla na łopatę i jednostajnym, szybkim ruchem napełniała wózek. Szło jej to tak łatwo. A potem, jednem pchnięciem posuwała go daleko, aż do miejsca gdzie się poczynała pochylnia, po której toczył się sam dalej. Nie wypadł nigdy z szyn, pchnięcie było mistrzowskie. Z niezrównaną zręcznością poruszała się też we wąskiej szyi sztolni, podczas gdy Stefan męczył się strasznie. Wózki jego toczyć się nie chciały, co go napełniało gniewem i zniechęceniem.
I w samej rzeczy nie była to wygodna droga. Miała około sześćdziesięciu metrów długości, licząc od miejsca pracy do pochylni, a kawałek nie rozszerzony jeszcze przez hajerów był wąski jak kiszka i bardzo nie równy. W niektórych miejscach wózek napełniony ledwo się mógł przecisnąć, a przesuwacz był zmuszony kulić się, czołgać na kolanach, by nie uderzyć w skałę głową. W dodatku gdzieniegdzie pogięły się i połamały klocki dębowe stanowiące rusztowanie. Widać było złamane pośrodku, na innych widniały długie, białe pęknięcia. Trzeba było uważać, by się nie poranić na drzazgach drzewa i pod sklepieniem, którego nacisk powolny, ale ustawiczny łamał jak zapałki kloce dębowe, czołgać się trzeba było na brzuchu nadsłuchując, czy nie zacznie własny grzbiet trzeszczeć.
— Znowu! — zawołała ze śmiechem Katarzyna.
Wózek Stefana wykoleił się na najgorszem miejscu. Nie potrafił go równo przesuwać po szynach, które nieznajdując miejscami na zwilgotniałym gruncie dostatecznego oparcia powyginały się falisto. Stefan wpadł w gniew, ale choć czynił rozpaczliwe wysiłki, nie mógł wózka wydostać na szyny.
— Daj spokój — powiedziała Katarzyna. — Złość tu nie zda się na nic.
Szybkim ruchem wśliznęła się pod pudło wózka wcisnęła pod nie pośladki i nagłym szarpnięciem mięśni stosu pacierzowego dźwignęła w górę, tak że spadł na
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/47
Ta strona została przepisana.