szyny. Wózek ważył około siedmset kilogramów. Stefan zdumiony i zawstydzony mruczał słowa podzięki.
Musiała mu teraz pokazać jak się to robi, jak trzeba rozkraczać nogi, opierać stopy o belki stemplowania, po obu stronach chodnika, by mieć silny punkt oparcia. Potem uczyła, że musi się zgiąć, wyciągnąć ręce, by módz pchnąć naraz wszystkiemi mięśniami ramion pleców i lędźwi. Szedł za nią gdy toczyła swój wózek i widział jak stąpa zgięta, z opuszczonemi w dół rękami, jak gdyby szła na czworakach, niby mały, cyrkowy niedźwiedź. Potniała, stękała, stawy jej trzeszczały, mimoto jednak nie poskarżyła się i nie wyszła ze stanu obojętności nabytej przyzwyczajeniem. Zdawało się, iż uważa za wspólny nieunikniony los całej ludzkości ugięcie się pod straszne jarzmo takiej pracy. Nie zdołał robić jak ona. Zawadzały mu trzewiki, a grzbiet mu pękał gdy szedł chwilę ze spuszczoną nisko głową. Po kilku minutach już pozycya ta stawała się dlań męką nieznośną i musiał co czas jakiś klękać, by wyprostować się i odetchnąć swobodniej.
Ale u pochylni czekała go trudność nowa. Katarzyna uczyć go musiała jak szybko ekspedyować wózek. Na początku tej kolei łączącej wszystkie chodniki i piętra znajdowali się chamownicy.
Mali chłopcy dwunasto i piętnastoletni, nicponie co się zowie przeklinali się wzajem na cały głos i trzeba było głośno z góry krzyczeć, by usłyszeli. Gdy należało wyciągnąć do góry pusty wózek, chłopak stojący na dole dawał znak, a przesuwaczka ekspedyowała swój pełny wózek, którego ciężar, po puszczeniu przez chamowniczego windował do góry wózek próżny. Na dolnej galeryi piętra łączono potem wózki w pociągi i transportowano końmi, aż do szach tu, gdzie wyciągała je winda na powierzchnią kopalni.
— Hej gałgany! — krzyczała Katrzyna jakby w tubę, w stumetrowy niemal, obmurowany chodnik, a głos rozchodził się donośnie.
Malcy odpoczywali zapewne, gdyż ani jeden, ani drugi się nie odzywał.
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/48
Ta strona została przepisana.