— Nędzny robak! Nie ma siły tyle nawet co dziewczyna! Będziesz mi ty napełniał porządnie wózki? Ha co? Żal ci rąk? Czekaj, niech no mi tylko nie przyjmą jednego... potrącę ci jak mi Bóg miły pół franka!
Stefan nie odezwał się nawet, kontent, że znalazł tę pracę, zbyt straszną nawet dla galernika i poddał się zwyczajnemu niewolniczemu stosunkowi pomocnika do robotnika. Ale poczuł, że niema już sił. Nogi miał pokrwawione, członki wszystkie rozbite, całe ciało jakby rozpięte na torturze. Na szczęście była właśnie godzina dziesiąta i postanowiono zjeść śniadanie.
Maheu miał zegarek, na który nigdy nie spoglądał. Mimo to w tej czerni nieprzebitej nie omylił się nigdy ni o pięć minut.
Wszyscy wdziali koszule i kaftany, powyłazili ze swoich jam i przykucnęli we właściwej górnikom postawie siadając na piętach i opierając łokcie na kolanach. W tej postawie spotkać można górnika nawet poza kopalnią, nie potrzebuje on do siedzenia kamienia ni belki. Każdy wyciągnął swą „kanapkę“ i wbił zęby w grubą kromkę chleba. O robocie nie rozmawiano wcale prawie. Katarzyna, która nie usiadła zbliżyła się do Stefana, który opodal wyciągnął się na szynach opierając plecy o belkowanie ściany. Było tam gdzie leżał sucho niemal.
— A ty nie jesz? — spytała z pełnemi ustami chleba, trzymając w ręku swą „kanapkę“.
Nagle przypomniała sobie, że Stefan błąkał się przez całą noc po polach, nie mając ni grosza na chleb.
— Chcesz... podzielimy się?
Stefan odmówił drżącym głosem, choć mu głód skręcał kiszki i zapewniał ją, że mu się jeść nie chce. Ale Katarzyna mówiła dalej wesoło...
— A może się brzydzisz po mnie? Ale patrz ugryzłam z tej strony, a dam ci ten kawałek.
Rozłamała kromkę na dwie części. Stefan wziął jednę w rękę i całą siłą woli wstrzymywał się, by jej nie połknąć odrazu. Oparł na kolanach ręce, by nie dostrzegła, że drżą. Jak dobry towarzysz pracy położyła się przy
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/50
Ta strona została przepisana.