Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/54

Ta strona została przepisana.

— Ty wierzysz — spytał — w takie brednie? Tak więc ograniczoną jesteś?
— O nie, umiem czytać i pisać... to bardzo nieraz potrzebne, bo ojciec i matka nie uczyli się za młodu.
Podobała się Stefanowi i postanowił, gdy skończy chleb objąć ją w ramiona i pocałować w usta. Walka z onieśmieleniem i myśl o przemocy, której wobec niej użyje zdławiły mu głos w gardle. Podniecał go męski ubiór dziewczyny, kaftan i spodnie na ciele jej wzniecały jego pożądanie. Pociągnął z flaszki łyk i oddał ją Katarzynie, by wypiła resztę.
Teraz trzeba było działać, rzucił więc przelotne spojrzenie ku siedzącym w głębi górnikom i wyciągnąć już miał ręce, gdy w otworze sztolni zjawił się cień.
Od chwili już Chaval obserwował ich z odległości. Zbliżył się, upewnił, że ojciec Maheu nie widzi objął ramieniem dziewczynę siedzącą na ziemi, przegiął jej w tył głowę i spokojnie, jakby Stefana nie było wycisnął na jej wargach pocałunek. W pocałunku tym mieściło się wzięcie w posiadanie, postanowienie, które dojrzało widocznie pod wpływem zazdrości.
Ale dziewczyna oburzyła się.
— Puść mnie! Słyszysz? — zawołała.
Trzymał jej głowę i patrzył w oczy. Na czarnej jego twarzy czerwono odcinały się rude wąsy i broda i sterczał nos podobny do orlego dzioba. Puścił ją wreszcie i odszedł nie rzekłszy słowa.
Zimny dreszcz wstrząsnął Stefanem. Jakiż głupi był, że czekał. Teraz nie może jej pocałować, bo myślałaby, że naśladować chce tylko tamtego. Duma jego była zraniona i popadł w rospacz.
— Czemu skłamałaś? — spytał cicho. — On jest twoim kochankiem.
— Nie, nie, przysięgam ci! — krzyknęła. — Niema pomiędzy nami nic takiego. On żartuje tylko czasem. Zresztą on nie jest tutejszy, przed pół rokiem przyjechał z Pas de Calais.